
W wieku siedemdziesięciu sześciu lat Ewa Szykulska wciąż zadziwiająco przypomina energiczną aktorkę, która zadebiutowała w polskiej telewizji w latach 60. Czas nieco ją osłabił, ale wciąż promienieje z niezwykłą jasnością. Urodzona w Warszawie, dorastała w okresie powojennych przemian, rozwijając głęboką fascynację sztuką i performansem, która ukształtowała całe jej życie.
Jej doświadczenie z polskim filmem było szczególnie intrygujące. Zadebiutowała w filmie „Ojciec” Jerzego Hoffmana i szybko stała się jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci w Polsce. W latach 70. pojawiała się na ekranach z władczą, a zarazem lekką prezencją. Reżyserzy tacy jak Andrzej Kondratiuk i Juliusz Machulski byli pod szczególnym wrażeniem jej talentu, doceniając jej niezwykłą umiejętność łączenia humoru z humanizmem.
| Pełne imię i nazwisko | Ewa Szykulska |
|---|---|
| Data urodzenia | 11 września 1949 |
| Wiek | 76 lat (na 2025 rok) |
| Miejsce urodzenia | Warszawa, Polska |
| Narodowość | Polska |
| Wzrost | 170 cm |
| Wykształcenie | Państwowa Wyższa Szkoła Teatralna w Warszawie |
| Zawód | Aktorka filmowa, telewizyjna i teatralna |
| Małżonek | Zbigniew Pernej (zmarły), wcześniej Janusz Kondratiuk |
| Lata aktywności | 1966–obecnie |
| Nagrody | Srebrny Krzyż Zasługi, Nagroda Ministra Kultury, Kryształowy Granat |
| Znane role | Hydrozagadka, Vabank, Seksmisja, Lokatorzy |
Gra aktorska Szykulskiej w filmach takich jak „Hydrozagadka” i „Vabank” wydawała się niezwykle naturalna, jakby jej emocje były uchwycone w każdym ujęciu. Jej występy ostatecznie stały się reprezentacją pokolenia artystek, które w obliczu napięć politycznych i kulturowych dekad nauczyły się łączyć kunszt z pasją. Głęboko zmieniła oczekiwania wobec kobiecych postaci w polskim filmie, grając role zarówno silne, jak i wrażliwe.
Wykazała się niezwykle szerokim wachlarzem umiejętności w swojej pracy teatralnej. Z pewnością opanowała każde medium, od komediowych ról telewizyjnych po teatr dramatyczny. Stała się znana dzięki rolom telewizyjnym, szczególnie w „Lokatorach” i „Sąsiadach”. Co tydzień rodziny z całej Polski oglądały ją, śmiejąc się i utożsamiając z jej sympatycznymi postaciami, które często odzwierciedlały nadzieje i trudy codziennego życia.
Chociaż kariera Szykulskiej ostatnio zwolniła, jej wpływ jest nadal bardzo widoczny. Jej refleksje na temat starzenia się, którymi dzieli się w wywiadach, są wyjątkowo jasne i głęboko ludzkie. Jej słynny cytat: „Jestem stara – i to nie jest brzydkie słowo”, trafił głęboko do fanów, którzy dorastali, oglądając ją. Jej szczerość w kwestii starzenia się wydaje się szczególnie orzeźwiająca w społeczeństwie, które często skupia się na młodości, zwłaszcza w przypadku młodszych kobiet, które negocjują własne standardy wartości i piękna.
W jej życiu nie brakowało trudności. Po śmierci męża, Zbigniewa Perneja, rozpoczęła spokojniejszy okres samotności, skupiając się na swoim zdrowiu fizycznym i psychicznym. Przyznała, że zmagała się z poważnymi problemami z kręgosłupem, które czasami uniemożliwiały jej chodzenie, jednak jej optymizm pozostał niezłomny. Podkreślała, że wytrwałość jest równie sztuką, jak samo aktorstwo, mówiąc: „Ból uczy pokory”.
Szczera relacja Szykulskiej z samą sobą czyni ją wyjątkową. Podczas jednej z rozmów zażartowała, że rozmawia sama ze sobą w domu, „czasem się zgadzając, a czasem nie”. Ta szczera uwaga nie tylko podkreśla jej poczucie humoru, ale także jej odporność, ukazując kobietę, która wciąż odnajduje światło w introspekcji.
Jej kreacje silnych, upartych, a jednocześnie niezwykle współczujących postaci są często wspominane przez jej wielbicieli. Jej osobowość poza ekranem wciąż jest definiowana przez te cechy. Jest uosobieniem idei, że wiek wzmacnia, a nie umniejsza zdolności artystyczne, podobnie jak Judi Dench czy Helen Mirren. Udowadnia, że długowieczność w aktorstwie to rozwój emocjonalny, a nie tylko wytrwałość, kontynuując występy na ekranie nawet po siedemdziesiątce.
W miarę jak polska kultura ulegała transformacji pod wpływem cyfrowej rozrywki w ciągu ostatnich dziesięciu lat, wielu doświadczonych aktorów dyskretnie się wycofało. Jednak mądre i dowcipne wywiady Szykulskiej pozostają niezwykle aktualne. Nowe pokolenie artystów podziwia ją za jej spostrzeżenia na temat samotności, kreatywności i starzenia się. Dostrzegają w jej historii wzór na zrównoważony rozwój artystyczny – taki, który opiera się na autentyczności, a nie na popularności.
Jej introspekcja jest równie pouczająca. Mieszkając w skromnym domu niedaleko Anin, lubi uprawiać ogród boso i porównuje role, które odgrywała na scenie, do roślin, które uprawia – oba te aspekty wymagają tolerancji, czułości i umiejętności odpuszczania. Często żartuje, że jej przerośnięte drzewa zamieniły jej ogród w „małą dżunglę”, co jest trafną metaforą życia pełnego wspomnień i doświadczeń.
Kariera Szykulskiej, trwająca niemal sześć dekad, ilustruje, jak sztuka może starzeć się z godnością. Nadal inspiruje swoim wyjątkowym duchem inwencji i emocjonalną autentycznością, mimo że wielu jej rówieśników przeszło na emeryturę. Jej ostatni występ w filmie „Mój Agent” ponownie przywrócił widzom jej urok – teraz łagodniejszy, ale wciąż bardzo urzekający.
Jest kulturowym przypomnieniem, że dojrzałość ma swoje piękno, gdy akceptujemy czas, a nie z nim walczymy. Jej historia, ukształtowana przez wytrwałość i pasję, wciąż niesie ważne lekcje dotyczące celu i samoakceptacji. Dla wielu Ewa Szykulska to nie tylko aktorka – to świadectwo wytrwałości, ucieleśnienie artystycznej integralności, która z każdym rokiem staje się silniejsza.
